Cześć dziewczyny!
Jeżeli przeczytaliście poprzedni wpis, to zapewne wiecie, o co chodzi w tej całej serii. W ostatnim poście znajdziecie podstawowe informacje o naszej lokalizacji oraz pierwszym dniu spędzonym w Pieninach. Warto się cofnąć i nadrobić, jeżeli nie udało Wam się doczytać.
Dzisiejszy wpis będzie dość obszerny. Całą sobotę mieliśmy dokładnie zaplanowaną, tak aby wykorzystać każdą minutę. Był to bardzo aktywny dzień, który na długo zapadnie mi w pamięci.
Sobota 14/08/2020
Dzień zaczęliśmy budzikiem o 6 rano. Wstaliśmy jednak nieco później, bo około 6:30. W pośpiechu wykonywaliśmy wszystkie poranne czynności oraz zjedliśmy "pożywne" parówki. O 7:30 wyruszaliśmy samochodem w stronę Kościeliska. Po drodze, nieopodal naszego lokum udało nam się uchwycić piękny widok Tatr, jeziora, ruin zamku w Czorsztynie i pięknego nieba, przez które próbowało przebić się słoneczko. Oczywiście przycupnęliśmy na kilka minut, aby móc podziwiać te widoki. Około 8 zaparkowaliśmy na ryneczku w Kościelisku (darmowy parking) i udaliśmy się ulicą Św. Kingi ku zielonemu szlakowi. Tym razem naszym celem stała się słynna Sokolica. Na samym początku szliśmy spory kawał drogi zwykłą ulicą, drogą asfaltową. Po jakimś czasie ukazała nam się tablica informująca, że wchodzimy na teren Pienińskiego Parku Narodowego. Dla zainteresowanych można było również w tym miejscu zostawić samochód, przy polnej drodze, za darmo. Następnie maszerowaliśmy wzdłuż Dunajca, aż doszliśmy pod sporą górkę, gdzie poinformowano nas, że na Sokolicę zostało nam jakieś 45 minut drogi. Faktycznie, trasa była krótka, ale za to dość trudna. Sprostuję, że moja kondycja wynosi zero, więc większość szlaków uważam za niełatwe. Ten miał jednak sporo schodów i śliskich kamieni. Dotarliśmy do Przełęczy Sosnów, skąd do szczytu pozostało nam jedynie 15 minut. W tym miejscu zmieniamy kolor szlaku z zielonego na niebieski. U góry, przy kasie biletowej byliśmy o godzinie 9. Bilecik podobnie jak dnia poprzedniego kosztował nas 8 PLN od osoby. Warto zaznaczyć, że jeżeli kupimy bilecik na Sokolicę lub Trzy Korony to możemy wejść na oba szczyty, tego samego dnia na tym właśnie jednym kwitku. Za kasą, droga prowadząca na szczyt przypominała wspinaczkę po kamieniach. Pomocne były barierki, zamontowane tylko po jednej stronie. U góry widok był niesamowity! Mimo że Sokolica jest niższa od Trzech Koron, to uważam, że zadziwia nas dużo bardziej. Wspomnę, że wychodząc tak wcześnie, nie staliśmy w kolejce po bilet, również u góry nie było tłoku.
Zeszliśmy tą samą drogą. Było to wielkie wyzwanie, ponieważ kamienie były bardzo śliskie, ze względu na padający dzień wcześniej deszcz. Na całe szczęście zeszliśmy bez większych przygód.
Później pojechaliśmy znowu do Sromowic Niżnych. Tym razem zaparkowaliśmy na darmowym parkingu idącego wzdłuż rzeki. Kolejnym punktem naszej wycieczki był spływ Dunajcem przez Przełom Pieniński na flisackiej tratwie. Udaliśmy się do kasy biletowej i zapłaciliśmy za dwa normalne bilety ze Sromowic do Szczawnicy. Cena jednego wynosi 58 PLN + 5 PLN karta wstępu do PPN. Dostaliśmy się na trawę numer 23. Ciekawe było to, że płynęła z nami jeszcze jedna para z mojego województwa i sami Słowacy! Na nasze nieszczęście te tratwy transportują rowery, więc na wszystkich zdjęciach pierwsze tło robią właśnie one. Dodatkowo znali oni nasz język i przy każdej ciekawej opowieści Pana kierującego "łódeczką" dopowiadali swoje. Mimo to, nasz spływ był bardzo udany. Słoneczko prażyło, ponieważ wypłynęliśmy w samo południe. Do Szczawnicy dotarliśmy przed godziną 14. Pierwsze co, to udaliśmy się na obiad. Postawiliśmy na jedną z najbliższych restauracji. Nasz posiłek wyglądał bardzo podobnie jak dnia poprzedniego, z tą różnicą, że wybrałam grillowaną pierś. Misiek zamówił dokładnie to samo, co dnia poprzedniego, z tym że do picia wybrał piwko. Zapłaciliśmy nieco więcej, bo ponad 60 PLN. Jedzenie było jednak dużo smaczniejsze i miało większe porcje. Nazwa tego miejsca to "Bar Pieniny".
Najedzeni i szczęśliwi udaliśmy się w poszukiwaniu wypożyczalni rowerów. Takowa znaleźliśmy zaraz obok baru. Jej nazwa to "Trzy Korony". Wielkim plusem był fakt, że można było zostawić rower w Sromowcach, tam, gdzie zaparkowaliśmy nasze autko. Trafił mi się śliczny biało-różowy rower z koszyczkiem, typowo górski z przerzutkami. Cena wypożyczenia do 3H wynosiła 25 PLN. Jeżeli chcielibyście wynająć sobie rower na cały dzień, cena ta wyniosłaby 35 PLN. Ruszaliśmy w kierunku Czerwonego Klasztoru. Droga po stronie polskiej była bardzo dobra, asfaltowa. Przejeżdżając przez granicę ze Słowacją, zaczęły się kamienie. Wspomnę, że warto uważać na trasie, ponieważ występuje wspólny szlak dla pieszych jak i rowerzystów. Niemniej jednak krajobraz który mijaliśmy, pozostanie w naszej pamięci na długo. Trasa jest bardzo łatwa, liczy sobie ona 10 km w jedną stronę. Po drodze zaliczymy tylko jedno większe wzniesienie, gdzie można się lekko zmęczyć. Tak to droga jest prosta i bardzo przyjemna. Przy Czerwonym Klasztorze nie siedzieliśmy zbyt długo. Usiedliśmy nad brzegiem Dunajca, gdzie wiele osób się kąpało i odpoczywało. Pogoda była naprawdę słoneczna, więc czerpaliśmy z tego samą przyjemność.
Do mieszkania dotarliśmy po 17 i nie marnując czasu, biorąc kilka piwek do plecaka, udaliśmy się na pobliską plażę. Nosi ona nazwę Plaży w Kluszkowcach i jest stosunkowo niewielka. Spacerkiem mieliśmy tam 1,6 km. Mimo późnej godziny nadal znajdowało się na niej sporo ludzi. Wokół było mnóstwo ławeczek, dmuchańce dla najmłodszych, huśtawki i budka z jedzeniem. Przy brzegu znajdowały się również rowerki do wypożyczenia. Skusiliśmy się na jeden, cena za godzinę to 30 PLN. Było warto, trafiliśmy akurat na taką godzinę, kiedy zachodziło słoneczko. Piękny widok, w dobrym towarzystwie.
W naszym mieszkaniu byliśmy już po zmroku. To był bardzo wyczerpujący dzień, więc padliśmy "jak muchy".
Mieliście okazję wchodzić na Sokolicę?
Lubicie szlaki rowerowe, czy wybieracie piesze?
Jak Wam się podoba relacja z drugiego dnia?
6 komentarze
Niestety w Pieninach nigdy nie byłam, patrząc na zdjęcia żałuję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pieniny, zwiedzałam prawie te same okolice rok temu :)
OdpowiedzUsuńJak slicznie :) Nigdy nie bylam :(
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Pieninach i trochę tego żałuje bo na Twoich zdjęciach widzę że miejsce jest przepiękne 😍
OdpowiedzUsuńRelacja fajna 😀
Ja wolę szlaki piesze 😀
Pozdrawiam
Moi rodzice tam byli i ciągle wspominają ten wyjazd :)
OdpowiedzUsuńByłam, ale muszę koniecznie znowu odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny. Zachęcam do komentowania oraz obserwowania mojego bloga. Jest to dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania. :)